Inaczej siedziałby zamknięty w swoim pokoju, pracując bezustannie...
Morange miał minę zakłopotaną. Nie chciał przed nikim odsłaniać swego teraźniejszego trybu życia a zwłaszcza, że najchętniej zamykał się w swoim pokoju, otaczając się kolekcyą fotograf; swojej żony.
— Dziś bardzo piękna pogoda, dobrześ pan zrobił, wychodząc na przechadzkę, rzekł Boutan do Morange’a.
Lecz ten podniósł smętną głowę do góry i z podziwianiem spojrzał ku słońcu, jakby je teraz dopiero spostrzegł.
— Prawda... pogoda... Przechadzka jest konieczną dla zdrowia Reginy...
I spojrzał na nią z rozczuleniem, zachwycając się pięknością jej różowej buzi, odbijającej od czarnego, żałobnego stroju. Był w bezustannej obawie, by się nie nudziła pozostawiona w domu samnasam ze służącą przez długie godziny, które spędzał w biurze. Samotność uważał za najstraszniejszą męczarnię, ponieważ sam wtedy rozpaczliwie cierpiał, opłakując śmierć żony i obwiniając się, że jest jej zabójcą.
— Papa nie chce wierzyć, że jestem jeszcze zbyt młoda, by się nudzić — odezwała się znów Regina z wesołym uśmiechem. A przecież od czasu, jak mama nas opuściła, muszę ją trochę w domu zastąpić, wreszcie pani baronowa często po mnie przyjeżdża.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/449
Ta strona została skorygowana.