nim, tak go kocha, tak o niego dba i pieści jak swoje rodzone... Prawda, że Piotrusia każdyby pokochał, taki jest milutki. Wszyscy w domu u la Loiseau dogadzają mu na wyścigi... a gdy chory, to pieniędzy nie żałują... Dwa razy wzywali doktora, który przepisał różna lekarstwa... a w aptece za każdą rzecz drogo się płaci...
Na ostatnie słowa położyła znaczący nacisk. Ale nie dając dojść do przytomności wylękłej matce i korzystając z jej przerażenia, dodała:
— Jeżeli pani chce, zaraz to wszystko obliczemy...
Pani Menoux wyszła z domu, mając zamiar iść prosto ztąd zapłacić rachunek jednemu ze swoich dostawców, ucieszyła się więc, że ma pieniądze przy sobie. Poszukano kawałek papieru dla zrobienia dodawania. Zatem: pensya miesięczna trzydzieści franków; dwie wizyty doktora sześć franków, z lekarstwami będzie przęsło dziesięć franków.
— Chciałam jeszcze pani powiedzieć, że chore dzieciątko zużywa straszną ilość bielizny... bo la Loiseau odznacza się czystością i coraz to go spowija w świeże pieluszki... więc według mojego sumienia, powinna pani dodać trzy franki na mydło... Sprawiedliwość tak nakazuje... zwłaszcza, że la Loiseau, kochając dziecko, z własnej kieszeni dokłada, byle mu niczego nie brakowało... na pani miejscu... to dla uczciwego załatania tych wydatków, dałabym jeszcze pięć franków... żadna
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/462
Ta strona została skorygowana.