opowiadając sobie jej figle... Nie mogę narzekać, bym się tutaj nudziła, bo coraz to inna jest zabawa!
Śmiejąc się do łez, zwierzała przyjaciółce różne sprawy domowe, zatruwające życie jej państwa. La Couteau rozparłszy się na krześle i na stole, zanosiła się od śmiechu, z podnieconą ciekawością przysłuchując się biedom życia bogaczy. Nagle uspokoiła się i powracając do historyi Maryi Lebleu, spytała:
— To chyba lada dzień wyrzucą ją za drzwi?...
— Tylko patrzeć jak to zrobią... Jużby nawet to zrobili, tylko brak im odwagi...
Rozległ się odgłos dzwonka. Celestyna zaklęła i nie podnosząc się z miejsca, rzekła:
— Już dzwoni, chce, bym ją nacierała... Ani jednej chwili spokoju nie ma się w tym domu...
Ale la Couteau wstała i już gotowa do wyjścia, zaczęła strofować przyjaciółkę:
— Nie narzekaj, każdy ma obowiązki i powinien je spełniać. Idź do pani, kiedy cię woła... A wiesz, mam wyborną myśl... zaraz ztąd polecę po mamkę, którą dziś przywiozłam, dziewczyna spokojna i za którą odpowiadam, jak za samą siebie... Za godzinę będę z nią tutaj z powrotem i obiecuję ci prezent, jeżeli mi dopomożesz, żeby twoja pani zaraz ją zgodziła.
Wyszła, podczas gdy Celestyna, nie śpiesząc
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/472
Ta strona została skorygowana.