się pomimo drugiego dzwonka, chowała resztę malagi i biszkopcików.
Dziś właśnie o godzinie dziesiątej z rana, Séguin miał zamiar zabrać swoją żonę i Santerre’a do Nantes na śniadanie, chcąc wypróbować powóz samochodowy z motorem elektrycznym, zbudowany na jego żądanie. Od jakiegoś czasu z pasyą się oddawał temu nowemu modnemu sportowi, wydając znaczne sumy na samochody, coraz to doskonalszego systemu. Séguin czynił to nie z zamiłowania, lecz przez zwykłą próżność, popychającą go do należenia do tych, którzy ubiegają się za wszystkiemi nowościami. Ubrał się dziś pośpieszniej niż zwykle i o kwadrans przed godziną dziesiątą był już w wielkiej środkowej pałacowej sali, służącej mu jako gabinet i zbiorownię cacek oraz dzieł sztuki. Miał na sobie kostyum wykonany podług własnego gustu a mający odpowiadać nowemu sportowi. Spodnie do kolan i kurtka z ciemno-zielonkawego aksamitu, żółte trzewiki i skórzany kapelusz, stanowiły całość, która go zadawalniała. Zaczął więc żartować z Santerre’a, gdy go ujrzał w zwykłem miejskiem ubraniu z jasno-szarego sukna.
Gdy po odbytym połogu Walentyna wyzdrowiała, Santerre zaczął tu bywać równie często, jak dawniej, bo już nic nie psuło dawnej wesołości i swobody i nie raziła go postać kobiety w ciąży a przytem bezustannie niedomagającej. Z ochotą powrócił do rozpoczętego z nią miłego
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/473
Ta strona została skorygowana.