Strona:PL Zola - Płodność.djvu/476

Ta strona została skorygowana.

ne dziecko. Wielkie jej oczy jeszcze większemi się wydawały w tej przezroczystej, bladej buzi.
— Co się stało?... — spytał ździwiony Séguin.
— To się stało, że zastałam Maryę pijaną i leżącą wpoprzek kołyski, prawie że na dziecku, gdybym była przyszła o kilka minut później, maleństwo byłoby uduszone. Pijana o godzinie dziesiątej rano! czy kto słyszał o czemś podobnem! Oddawna wiem, że ona lubi się upijać, więc kazałam przed nią zamykać wszelkie trunki, bo pragnęłam ją zatrzymać przy małej, ponieważ ma zalety jako mamka... A czy wiecie czem się dziś upiła? spirytusem od palenia! wypróżniona butelka przy niej leżała.
— Ale cóż ona tobie powiedziała?
— Chciąła mnie bić. Gdy zaczęłam nią trząść, by wstała, rzuciła się na mnie i z nieprzytomną wściekłością i z najwstrętniejszemi słowami. Więc porwałam dziecko i uciekłam a ona zabarykadowała się w pokoju i ciska meblami w ściany. Ztąd ją słychać...
I rzeczywiście, pomimo oddalenia łoskot dolatywał przez ściany. Spoglądano na siebie w milczeniu, nie wiedząc, co począć.
— Więc cóż? — spytał wreszcie Séguin bezdźwięcznym głosem.
— A cóż chcesz, bym ci powiedziała!... Wiem tylko, że to nieprzytomna pijaczka, której nie