ceru, na jaki miał dzisiaj ochotę, przyjemności samemu sobie przyobiecanej a której urzeczywistnienie było w danej chwili najważniejszą dla niego sprawą. A więc ulży sobie, wypowiadając złość rozniecającą w nim tysiączne zarzuty czynione żonie gdy byli z sobą sam na sam; tym lepiej, że ma dzisiaj świadków.
— A więc nie chcesz z nami jechać na spacer?.. Nie chcesz, bo masz inne, bliżej cię obchodzące sprawy! Ale cóż mnie one interesują! nie jestem ojcem twojej córki! Przecież wiesz, że ona nie jest moją! A jeżeli udaję, że jestem jej ojcem robię to ustępstwo dla domowego spokoju. Ale co wiem to wiem! i ty wiesz równie dobrze jak ja, tego nie będziesz śmiała zaprzeczyć! To dziecko przypomina mi całą gorycz chwil już przeżytych a im więcej o tem myślę, tym jestem pewniejszy, żeś została matką nie z mojej przyczyny. Jesteś tyle warta co pierwszy lepszy szurgot a twoja córka jest znajdą, przyplątaną do rodziny... więc byłbym durniem, gdybym się miał wyrzekać jakiejkolwiek przyjemności z powodu dziecka, o które się postarałaś niewiadomo w jakiem, wynajętem łóżku! A teraz we dwie, zawziuacie się, by mi dom obrzydzić, jakbyście pragnęły mnie ztąd wygnać i samowolnie panować! Więc nie chcesz ze mną jechać? A więc żegnam, pojadę bez ciebie!
Wypadł z pokoju nie rzekłszy słowa do Santerre’a ani do Mateusza, czekającego na obiecaną
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/479
Ta strona została skorygowana.