na pokaz. Patrzał na Waleryę uśmiechnięty, ale nieco smutny. Miała ona na sobie fularową suknię w żółte kwiatki, a Regina, którą lubiła stroik, była ubrana niebiesko. Śniadanie również mu się wydało za wystawne: po jajach na mięko były ryby, a potem kotlety, szparagi na jarzynę. Rozmawiano teraz o Janville i rodzinie Mateusza.
— A więc wszystkie dzieci są zdrowe? — pytała Walerya. Śliczne są te dzieciaczki! Szczęśliwi państwo jesteście, że mieszkacie na wsi! Ale wyznam, że ja bym się nudziła w tak ustronnem zakątku, tam przecież żadnej nie ma rozrywki? Ale z wizytą pojechać do Janville bardzo nam będzie przyjemnie i szczerze dziękuję pani Froment za jej zaprosiny.
Ale znów zaczęła się rozmowa o familii Beauchêne. Państwo Morange bezustannie się zajmowali szczegółami życia w pałacyku swego pryncypała, podziwiając wszystko, ale zarazem i krytykując z zawistną zazdrością. Walerya, dumną będąc z zaprosin Konstancyi, bywała u niej we wszystkie jej soboty, była nawet parę razy zatrzymana na obiad i odtąd postanowiła mieć dzień przyjęcia u siebie, obrała na to środy i rujnowała się na zakupy ciastek do herbaty. Lecz z większym jeszcze zachwytem Walerya mówiła o pani Seguin du Hordel, mieszkającej we wspaniałym pałacu przy alei d’Autin, a u której była raz na balu, uzyskawszy zaprosiny za pośrednictwem Konstancyi. Ale najchętniej przechwalała
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/49
Ta strona została skorygowana.