odważył się na to po długich namysłach a teraz miał serce przepełnione wiarą i nadzieją w niezawodność powodzenia. W tem, przy bocznej, pustej alei, ujrzał szczególniejszy widok. W stojącej doreżce poznał profil Santerre’a podczas gdy zawoalowana kobieta, szybko wsiadłszy, zajęła przy nim miejsce. Czyż to nie Walentyna? Był najmocniej o tem przekonany, gdy dorożka z zapuszczonemi storami, znikła wśród drzew.
Lecz inne jeszcze miał spotkanie. Idąc główną aleją, zobaczył Gastona i Łucyę jak zwykle zmęczonych i wątłych; ze znudzeniem czekali, by Celestyna, pod której byli nadzorem, skończyła się śmiać i rozmawiać z subiektem z korzennego sklepu. O kilkanaście kroków dalej, rozsiadła się la Catiche z Andreą na kolanach, strojna jak cudowny obraz, tronowała, z góry na wszystkich spoglądając i połyskując na słońcu złotem szpilek i czerwonością wstęg, ciągnących się od czepca aż na żwirowaną ulicę parku. Mateusz przyśpieszył kroku, pragnąc jaknajprędzej być u siebie w Chantebled.