Strona:PL Zola - Płodność.djvu/500

Ta strona została skorygowana.

mocnego gruntu, poprzecinanego rowami, któremi odpływała woda ze źródeł ku sąsiedniem piaszczystem nizinom. By te zamienić w urodzajne zagony, należało poczekać, by nasiąkły wilgocią. Będzie to praca na następne lata, praca powolnego powoływania do życia całego obszaru zaniedbanego, opuszczonego majątku Chantebled. Na początek należało się zadowolić temi kilku hektarami, z których zbiór udowodni słuszność pokładanej wiary i pozwoli wyżyć do obfitszych plonów na liczniejszych polach.
— Wieczór się zbliża... trzeba się śpieszyć.
Rzekłszy to, oddalił się, w dalszym ciągu rzucając pełne garście ziarna rozpraszającego się w rytmicznym, szerokim rozmachu. Maryanna patrzała za odchodzącym, szczęśliwa i uśmiechnięta a mała Rózia zapragnęła naśladować ojca. Poszła więc za nim i podnosząc ziemię garstkami podrzucała je ku niebu. Bracia to dostrzegłszy, zbiegli się ku niej, najpierwej Błażej i Denizy a potem i Ambroży. Wszyscy czworo sieli teraz zawzięcie, śmiejąc się z uradowania i kręcąc się z tyłu za ojcem, jak stado wesołych ptasząt. I zdawało się przez chwilę, że Mateusz tym samym rytmem powierzającym ziemi zasiew przyszłego plonu, sieje i te ukochane swoje dzieci, mnożąc je bez liku, do nieskończoności, by wyrósł lud przyszłych siewców, zrodzony z tego samego gestu, zaludniając świat cały.