Strona:PL Zola - Płodność.djvu/529

Ta strona została skorygowana.

— Byle dzieci były zdrowe, to się zapomina o pobocznych kłopotach, odezwała się pojednawczo Maryanna.
— Niechaj pani nie sądzi, że Andrea jest zdrowa! — zawołał Séguin z brutalnym wybuchem. — Prawda, że poprawiła się przy la Catiche, lecz w ostatnich czasach, nie wiem co jej ta kobieta zrobiła, ale to pewna, że dziewczyna ma tylko skórę i kości!
Walentyna chciała protestować, lecz rozgniewał się:
— Więc ja kłamię?.. Lecz nie tobie, ale mnie każdy uwierzy, gdy spojrzy na dwoje naszych starszych dzieci. Ledwie, że trzymają się na nogach, takie to słabe... A są takie, bo nie chcesz i nie umiesz zajmować się niemi. Wiesz przecie, że Santerre je nazywa dziurawemi workami.
Zdanie Santerre’a miało nadal dla niego niezachwianą nieomylność. Walentyna już się nie odezwała, zadawalniając się lekkiem wzruszeniem ramion. Obecni zaś, nieco zakłopotani, patrzeli na Gastona i Łucyę. Rzeczywiście byli oni rażąco mizerni, łatwo się męczyli i nie mogli podążyć za innemi dziećmi a wątłe ich postacie i buzie, wyrażały zalęknienie i znużenie.
— Powiedz, moja droga — spytała Konstancya Walentyny — czy nasz poczciwy doktór Boutan nie przypisuje zła temu, żeś sama nie karmiła swoich dzieci? Wyobraź sobie, że przy keżdem niedomaganiu Maurycego, wręcz mnie