Strona:PL Zola - Płodność.djvu/538

Ta strona została skorygowana.

dając mu częściami obszerne dobra Chautebled, dotychczasowo nie przynoszące prawie żadnych dochodów, więc z góry zgadzał się na każdą nową propozycyę kupna i podpisywał kontrakt, winszując sobie pozbycia się kłopotu z ziemią, na którą powątpiewał znaleść kiedykolwiek nabywcę. Pragnął dziś zatrzymać Mateusza na obiad. Lecz ten śpieszył się z powrotem do Chantebled, bo żniwa już się rozpoczęły. Serafina milcząc uśmiechała się ironicznie a gdy Mateusz rzekł, że weźmie dorożkę, by nie spóźnić się na pociąg kolei żelaznej, rzekła:
— Powóz czeka na mnie na dole, jeżeli pan chcesz to mogę pana odwieść na dworzec kolei północnej... właśnie potrzebuję być w tamtej stronie...
Spojrzał na nią a nie chcąc, by przypuszczała, że się lęka, pokusy jej wdzięków, przyjął propozycyę, pewien siebie, że nie odnowi stosunku zerwanego z nią od tak dawna.
— I owszem... skorzystam z pani uprzejmości...
Gdy się znaleźli w karetce wysłanej zieloną jedwabną materyą i siedząc tuż przy sobie, jechali unoszeni kłusem pięknego konia, Serafina okazała się przyjacielską, miłą i niezwykle otwartą.
— Drogi Mateuszu, nie uwierzysz jak wielką mi sprawiasz przyjemność temi kilku chwilami, jakie teraz z sobą spędzimy... Zwykle jesteś dziwnie nieprzystępny, możnaby przypuszczać, że