Strona:PL Zola - Płodność.djvu/540

Ta strona została skorygowana.

o tem nie wie, o mało co nie miałam dziecka... Na szczęście poroniłam w drugim miesiącu. Ale wciąż jestem pod groźbą, że to może się powtórzyć... i że znów zajdę w ciążę... Wiem co mi powiesz, ty mój przyjacielu pełen mądrości, powiesz mi, bym wyszła za mąż i miała dzieci. Lecz cóż chcesz? to nie dla mnie... ja jestem tylko kochanką i dość wymagającą kochanką... przecież mogę to wyznać przed tobą, bo o tem dobrze wiesz, chociaż może nie chcesz o tem pamiętać...
Pomimo melancholii, śmiech jej zadźwięczał wyzywająco a oczy zapałały cielesną żądzą, opromieniając namiętną twarz otoczoną mnóstwem ryżych, zwichrzonych włosów koloru ognia. Z wiekiem, jej płciowa namiętność gwałtowniejsze miewała żądze. Serafina z dumą przyznawała się do lat trzydziestu pięciu, wiedziała bowiem, że była uderzającej urody i że ciało jej pozostało bez skazy, jakby wykute w marmurze. Utrzymywała, że nigdy nie czuła się tak młodą, tak zgłodniałą miłości, więc nie to ją martwiło, że lata biegną, lecz to, że nigdy nie mogła się nasycić, bo ją krępowały następstwa, których pragnęła unikać. Jak dotąd, udało się jej zachować dawne stanowisko w świecie i jako bogata wdowa wszędzie była przyjmowana, dozwalano jej mieć kochanków tuzinami, byle zręcznie umiała ich ukrywać, zadawalniając się ich towarzystwem w tajemniczem mieszkaniu przy