względem! — zawołała z przejęciem. — A wreszcie tylu jest niewprawnych! tyle jest wrogich okoliczności!.. Niepodobna módz zawsze się zabezpieczyć!
Nieledwie zapomniała że jest kobietą i rozmowa toczyła się swobodnie, jakby dwóch mężczyzn z sobą rozmawiało. Niczem się nie krępując, cała oddana wypowiadaniu swych żądz nasycić się nie dających, wyznała z dziką otwartością:
— Wreszcie te wszystkie oszukiwania naturalnego popędu uważam za wstrętne i brzydzę się ich koniecznością. Czyż jest coś głupszego i więcej poniżającego?.. Wszelka przezorność jest krzywdą miłości, popsuciem jej i zniweczeniem! Czyż wystawiasz sobie parę kochanków czuwających nad unoszącym ich szałem, skrępowanych myślą, że strzedz się im należy miłowania się aż do końca! Lepiej odrazu odwrócić się do siebie plecami i nic nie rozpoczynać, kiedy nic nie można skończyć! Jestem oburzona, wprost wściekła i za każdym razem byłabym gotowa ryzykować wszystko, gdyby nie strach, że się skompromituję, że utracę spokój, moje stanowisko w świecie i te marne okoliczności zmuszają mnie tchórzyć, jak tchórzą inne kobiety!
Mówiła śpiesznie, bez wytchnienia, z całą otwartością przyznając się, że jeżeli przez ciekawość poszukiwała krańcowego zepsucia, pragnąc się zapoznać ze wszelkiemi objawami miłości, porzucała te igraszki, jako nie dające właściwego
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/542
Ta strona została skorygowana.