zadowolenia, pozostawiające ją rozdrażnioną i jeszcze gwałtowniej zgłodniałą. Po tych wybrykach swawoli, powracała namiętnie w objęcia mężczyzny, z żarłocznością pożądając naturalnego aktu, bo uspokojenie przynieść jej mogły tylko całkowite, niestrudzone uściski. Potrzeba tego doprowadzała ją do wściekłości przeciwko oszukaństwom, wybiegom, jakich musiała używać w obawie przed dzieckiem i żarliwie pragnęła środka mogącego ją uchronić bez krzywdy dla jej miłosnych szałów. Była opętana tem pragnieniem, marząc o nocach wolnych od strachu, od przymusu, o błogich nocach całkowitego oddania się zaspokojeniu trawiącego ją głodu i używania rozkoszy w pełni tryumfu odniesionego zwycięztwa nad prawem natury.
Wspomniała o poronieniu, nie przyznając się, że zostało sztucznie wywołane, lecz Mateusz domyślił się prawdy, słuchając dalszego jej opowiadania:
— Najgorsza sprawa to z tem, że od czasu jak poroniłam, wciąż niedomagam i wciąż muszę się leczyć. Na szczęście natrafiłam na młodego doktora, mieszkającego w sąsiedztwie, doktora będącego uprzejmym, miłym człowiekiem... wolę mieć z nim do czynienia, aniżeli z którym ze sławnych starszych jego kolegów, bo ten słucha mnie, nie opiera się moim żądaniom, przytem pewna jestem, że mi dotrzyma tajemnicy... i jeszcze ma tę zaletę, że nie bę-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/543
Ta strona została skorygowana.