Strona:PL Zola - Płodność.djvu/558

Ta strona została skorygowana.

cia na ziemię. Jeżeli nie sprzątała, to myła dzieci, łając je za najmniejszą plamę na ubraniu. Ale od czasu jak wróciła ze szpitala, musiała przerywać te drobne czynności i ze zmęczeniem padała na krzesło, wrzeszcząc z gniewu i z rozpaczy, że stała się niedołężną.
— Nawet stać długo nie mogę — rzekła siadając. — Ale trochę cierpliwości a siły powrócą, bo panowie doktorzy w szpitalu, zaręczyli, te będę zdrowsza niż kiedykolwiek.
Te szczegóły niewiele obchodzić mogły Serafinę, pragnęła inne stawiać pytania, nie znajdując ku temu przyzwoitego wybiegu. Lecz odważyła się i spokojnie patrząc na Benarda, spytała z naiwną bezczelnością:
— Mężowie łatwiej się godzą, nie mieć dzieci, aniżeli pozbawić się przyjemności obcowania z żoną... a jeżeli kobieta nie może ich zadawalać jak przedtem, to mogą wyniknąć wielkie nieszczęścia w małżeńskiem pożyciu.
Mularz zrozumiał i rozweselony, roześmiał się na całe gardło.
— Proszę pani, co do tego nie mogę narzekać! gdybym był posłuszny jej chęciom, to nie miałbym czasu iść do roboty, tylkobym bezustanku miał z nią uciechę w domu!
Eufrazya skoczyła ze złością w stronę męża, oburzona, zawstydzona, że on śmie mówić o takich potajemnych sprawach. Odgrażając się, raz jeszcze kazała mu milczeć, podczas gdy Serafina