stronę źdródła tworzące bagna na rozległem płaskowzgórzu, zwilżyły grunt, pokryty obecnie dość bujną roślinnością. Pierwsza oprawa tej ziemi marne dała owoce i trzeba było wytrwałej cierpliwości, by tu nie zaniechać twórczego dzieła. Ale usilna praca przemogła i pola zaczęły wydawać bogate plony. W tym samym roku zakupiona część lasu, przyniosła znaczne zyski, po umiejętnem zaprowadzeniu leśnego gospodarstwa. Mateusz miał zamiar kupić całość zadrzewionych obszarów i wykarczować w nich polanki, zarosłe gąszczem ciernistych krzewów. Tak więc, dzieci rosły i przybywały w miarę, jak zwiększał się majątek posiadany przez rodziców. Trzej starsi chłopcy, Błażej, Denizy i Ambroży, zostali umieszczeni w liceum w Paryżu i co rano jechali tam pierwszym odchodzącym pociągiem a wracali dopiero wieczorem. Troje młodszych dzieci Gerwazy i dziewczynki Rózia i Klara, rosło na swobodzie, puszczeni na łono natury. Kłopotów nie przysparzali rodzicom żadnych, bo zwykłe drobne ich nieszczęścia dawały się usunąć pieszczotą, podczas której łzy osuszało słońce.
Ale przy siódmem dziecku, połóg Maryanny był tak ciężki, iż Mateusz przez chwilę myślał, że ją utraci. Przewróciła się, wracając z folwarcznego podwórza i musiała się natychmiast położyć, tak silne porwały ją bóle. Nazajutrz urodziła niedonoszone dziecko a Boutan przywołany z Paryża, nie ręczył za życie ich obojga.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/576
Ta strona została skorygowana.