Strona:PL Zola - Płodność.djvu/595

Ta strona została skorygowana.

— Cóż ty mówisz na te piękności?.. Moją ukochaną, nieodżałowaną Waleryę czuję zwróconą mi w postaci Reginy. Zapewniam cię, że to jest ta sama kobieta. I widzisz sam, że się nie łudzę... bo przypatrz się jednej i drugiej... te same oczy, te same usta, te same włosy... Moja Walerya odżyła. I patrz, jaka jest piękna! Całemi godzinami wpatruję się w nią i modlę się do niej... to mój Bóg!...
Mateusz do łez był wzruszony, tak głęboką miłością, lecz patrząc na portrety tych dwóch kobiet niezrównanie do siebie podobnych a z których jedna już nie żyła, czuł się zatrwożony o los Reginy, wiedząc od kilku dni, że jest zagrożona czemś dla niego nieznanem. Lecz służąca zawezwała ich do stołowego pokoju mówiąc, że rak morski z sosem majonezowym już jest podany. Morange poprowadził gościa z wesołym uśmiechem i otworzył okno na balkon, by można się było rozkoszować pięknością rozległego widoku. Na stole było tylko dwa nakrycia. Ale przy zwykłem miejscu Reginy stał wielki bukiet ślicznych róż białych.
— Usiądź po jej prawej stronie — rzekł z poczciwym uśmiechem. — Bo pomimo wszystko jest nas tutaj troje!
Był wesoły podczas całego śniadania. Po morskim raku służąca podała kotlety a następnie karczochy. Morange zwykle małomówny, bezustannie miał coś do opowiadania, jakby chcąc