gnieciony ciosami tych ohydnych wyjaśnień. Jego córka brzemienną, wielki Boże! jego córka zbrodniarką, współwinną i ofiarą! Zdawało mu się, że niebo zapada się nad nim, że ziemia usuwa mu się z pod stóp. I szlochając, z gestami szaleńca, jakby odsunąć chciał od siebie rękami te straszne mary, powtarzał wciąż bezmyślnie:
— Jesteście mordercami! mordercami, wszyscy mordercami!... pójdziecie na deportację wszyscy, wszyscy, wszyscy!
Serafina, siedząca obok niego, chciała pochwycić go za ręce, starając się odważnie, prawie siłą ułagodzić.
— Nie! jesteście mordercami — wołał — wszyscy mordercami!... pójdziecie na deportacyę, pani pierwsza pójdziesz na deportacyę!
Ona, nie słuchając go, mówiła doń wciąż, opowiadała rzeczy czułe, przypominała jak bardzo lubiła to ukochane dziewczątko, opowiadała o swem przywiązaniu, o jedynem pragnieniu swem, aby ją uczynić szczęśliwą.
— Nie, nie — wołał — tyś morderczynią! na deportacyą, na deportacyą, wszyscy mordercy!
Tymczasem Saraille, pozwalając Serafinie uspakajać Morange’a, odwiódł na stronę Mateusza, przewidując w nim możliwego świadka, gdyby rzeczy zły miały wziąć obrót. Objaśniał mu więc operacyę, wycięcie przy użyciu naturalnego przewodu całego organu, co nie wymagało więcej niż trzech minut czasu. Zawsze jednak trzeba
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/608
Ta strona została skorygowana.