ność i śmierć, przez tę samą przeklętą bramę. Zamordowano ją dwa razy. Teraz już skończyło się wszystko, nie powróci już więcej. A on nieszczęśliwy doświadczał tej tortury, której żaden człowiek nigdy nie zaznał, tracił dwa razy ukochaną nadewszystko kobietę po dwakroć był świadkiem ohydnego skalania, przeżył burzę hańby i zbrodni, która druzgotała jego serce.
Upadł na kolana spłakany a gdy Mateusz chciał go podnieść, szepnął cichym, ledwo dosłyszalnym głosem:
— Nic, nic, zostaw mnie, wszystko się skończyło... Odeszły mnie obie, jedna za drugą i ja sam tylko jestem winien. Niegdyś skłamałem przed Reginą, mówiąc jej, że matka jest w podróży; a teraz ona skłamana przedemną dni temu kilka, opowiadając mi o zaproszeniu do zamku na wieś. Gdybym się był oparł szaleństwu mojej biednej Waleryi lat temu osiem, gdybym nie był obecnym w mojej bezsilności przy jej morderstwie, moja biedna Regina nie byłaby dziś powtórzyła tej okropności... To moja wina, to ja, ja sam je zabiłem, te ukochane moje istoty! Bo czyż one zdawały sobie z tego sprawę, czyż nie miały mnie, który je kochać i bronić i przewodnikiem ich być w życiu i szczęśliwemi je uczynić byłem powinien? A ja je zabiłem, więc jestem mordercą!
I przygnieciony bólem połykał swe łkania, trzęsąc się jak w śmiertelnej febrze.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/614
Ta strona została skorygowana.