szacunku, wyziębionego przywiązania, malowała się w nim cała biedna maleńka dusza dziecięca, której przywiązanie do matki wydarto.
W tej chwili właśnie wszedł Séguin w towarzystwie Santerre’a i Mateusza. Podczas gdy Walentyna opowiadała mu cały wypadek, odwołując się do jego ojcowskiej powagi, błąkał się w kącie jego ust lekki ironiczny uśmiech, jakby mówiący: „Cóż chcesz, moja droga? to wskutek twego złego wychowania mają niemądre kaprysy.“ Gdy matka skończyła, zwrócił się Séguin do doktora, który wzruszeniem ramion dał znak, że nic nie pomoże, bo mała nie pozwalała się zbadać. Popatrzał potem z upodobaniem na Norę, widząc, że i ona uśmiecha się z tej śmiesznej i niedorzecznej sceny i przed wydaniem wyroku zdawał się brać na świadka Mateusza, gdy Santerre nie lubiący scen drażliwych, dla miłego spokoju zapragnął zakończyć całą rzecz wesoło...
— Cóż, moja maleńka Łusieńko! więc to prawda wszystko, co twoja mamusia mówi? Nie, ona się myli, wszak tak, ty jesteś bardzo grzeczna... Posłuchaj, ja ciebie uściskam, ty uściskasz mnie i wszystko się skończy. Biorę na siebie, że tatko i mama ci przebaczą.
Śmiejąc się głośno, przybliżał się, wystawiając twarz naprzód. Ale Łucya wobec tego mężczyzny, wobec tej twarzy o wielkich, błyszczących oczach, grubych, zmysłowych wargach, na
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/648
Ta strona została skorygowana.