Strona:PL Zola - Płodność.djvu/652

Ta strona została skorygowana.

porzucimy naszych nawyknień, z któremi nam bardzo dobrze, za każdym razem, ilekroć ta głupia Łucya będzie miała jakieś przywidzenia nocne... Panie doktorze, proszę, daj jej na przeczyszczenie. A przedewszystkiem proszę żadnych wizyj i żadnych historyj z tysiąca i jednej nocy, inaczej rozgniewam się na seryo.
Skoro się Mateusz w towarzystwie doktora, który ograniczył się tylko na zapisaniu uspakajających środków, znalazł znowu na ulicy, zamienili długi uścisk dłoni w milczeniu. Zaś Boutan, siadając już do powozu, rzekł jeszcze:
— Wszak nie braknie niczego? nie jestże to ostateczna ruina, którą przepowiadałem przed chwilą? Społeczeństwo konające, nienawidzące normalnego i zdrowego życia! Masz pan tam wszystkie klęski, topniejąca fortuna, roztrwaniana codziennie, uszczuplona, skalana i sponiewierana rodzina! I najgorsze szkaradzieństwa przyśpieszają jeszcze zgniliznę która wszystkiemu kres położy, dwunastoletnie dziewczynki już chorobliwie mistyczne, histeryczki, które przed czasem ogarnia wstręt do wszelkiej płodności, wzdychające do cielesnego unicestwienia w klasztorze!... Ach, na ładnej znajdujemy się pochyłości, iż nieszczęśliwi naprawdę wzdychają do końca świata!
W Chantebled Mateusz z Maryanna zakładając podwaliny bytu, budując, rodzili. I w ciągu dwóch lat ubiegłych stanęli na nowo jako zwy-