Strona:PL Zola - Płodność.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

się teroryzuje rozkosz uniesień. Wieczna obawa, by nie zostać matką, psuje i ogranicza miłosne porywy zatrważającą myślą, iż ulotna godzina szału może przynieść długie miesiące cierpienia i kłopot bez końca; zniweczyć całą przyjemność życia. Dzieci, rodząc się, okradają matkę z urody, psują kształty jej ciała, kobieta nagle się starzeje, więdnie i staje się przedmiotem obrzydzenia dla mężczyzn. Natura głupią jest nakładając haracz macierzyństwa miłości. Od czasu jak zaszedłszy w ciążę szczęśliwie ją przerwała poronieniem, Serafina wzdrygała się na samo wspomnienie przebytego niebezpieczeństwa, gotowa dopuścić się zbrodni, byle uniknąć dziecka, które uważała za groźnie zaczajoną bestyę, trzymającą ją na wodzy, niedozwalającą oddać się, jakby tego pragnęła, poszukiwaniom coraz to nowych miłosnych wrażeń.
Spostrzegłszy zdziwienie Mateusza, uśmiechnęła się a dla własnej zabawy rzekła z chytrą ironią:
— Dopiero co mówiłam panu Froment, że od czasu jak zostałam wdową, szukam rozrywek, chcąc się pocieszyć i nie myśleć o mojem smutnem położeniu, skazującem mnie na wieczne osamotnienie i bezdzietność.
Znów gorący płomień przebiegł po twarzy Mateusza, wiedział, że jej słowa były przypomnieniem danej mu obietnicy i miło-