Strona:PL Zola - Płodność.djvu/67

Ta strona została skorygowana.

snych, uniesień. Ach, używała ona teraz bezkarnie, oddawała się w całości, bezgranicznie, w wiecznej pogoni zaprzepaszczania się w ekstazach. Twarz Serafiny zapłonęła namiętnością wszystkich pożądań, żywcem się paliła w katuszy niezaspokojonej żądzy, a to rozkiełznanie się natury, odmawiającej się krzewieniu życia, stawało się u niej dokuczliwem cierpieniem.
Regina patrzała na nią z zachwytem, zadowolona w budzącej się próżności niewieściej, że tak piękna pani obsypuje ją pochwałami. W uniesieniu wdzięczności rzuciła się w objęcia Serafiny, mówiąc:
— Jaka pani dobra! jak ja panią za to kocham!
Małżonkowie Morange odprowadzili baronową de Lowicz aż do schodów, z dumą patrząc na Reginę, idącą za nią. Jeszcze raz najczulszemi słowami wyrazili pani baronowej swoją wzdzięczność, uszczęśliwieni, że zbytek którego pożądali, otoczy chociażby przez godzinę wypieszczoną ich jedynaczkę. Gdy wrócili do mieszkania, Walerya zawołała, drzwi zamykając:
— Chodźmy na balkon! zobaczymy je odjeżdżające!
Morange, zapomniawszy już o godzinie biurowej, poszedł za żoną i, przywołując, zmusił Mateusza, by wraz z nimi pochylił się nad poręczą balkonu. Na ulicy przed domem stał otwarty piękny powóz, zaprzężony wzorowo, ze wspa-