Strona:PL Zola - Płodność.djvu/675

Ta strona została skorygowana.

go więc, aby wstąpił na chwilę, żeby z tobą pomówić i skłonić cię do zatrzymania u siebie tego biednego malca. Widzisz, że ciebie nie chcę podchodzić, mówię otwarcie.
Norina, poruszona, protestowała, rzucając się niespokojnie.
— Cóż znowu za historye! Nie chcę, nie chcę, żeby mnie dręczono, jestem i tak dosyć nieszczęśliwa!
Na to wmieszał się zaraz Mateusz, tłomacząc jej, że trudno w jej latach wyżyć z rozpusty, że jeżeli znowu do niej powróci, to staczać się będzie coraz to niżej w kał uliczny. I znalazł, że się z nim zgadzała co do tego punktu zupełnie, mówiła mu o zawodzie prostytutki z goryczą i bez iluzyi i zdawała się nie oczekiwać od mężezyzn niczego, prócz kłamstwa, nędzy i poniewierki. Była to naga i szorstka rzeczywistość, o którą się rozbija tyle marzeń o dostatkach młodych i ładnych robotnic paryzkich, co zepsute już w pracowni i warsztacie, starają się sprzedać jaknajdrożej, aby posiąść zbytek, który pożereją ich oczy w oknach wystawowych wielkich magazynów; stopniowo spadają one coraz niżej i zostają na bruku, nie uzyskawszy od mężczyzn wzamian za swą piękność nic, oprócz strasznego zawodu owych przypadkowych brzemienności, owych nieszczęsnych dzieci, których pozbyć się starają co prędzej w swej wściekłości, że je okradziono. Była obecnie w położe-