Strona:PL Zola - Płodność.djvu/679

Ta strona została skorygowana.

I rzeczywiście ssał ze wszystkich sił swoich, wybuchnęła więc głośnym płaczem.
— Ach, Boże! Boże! znowu zaczyna pan mnie męczyć!.. Czy pan myśli, że mi to zrobi przyjemność pozbyć go się teraz? Zmusza mnie pan do wypowiedzenia rzeczy, które mi tylko wyciskają łzy po nocach, gdy o nich myślę. Przecież nigdy całkowicie złą nie byłam, pan o tem wie, czyż nie? Gdy przyjdą mi wziąć tego dzieciaka, czuję, że będzie tak, jakby mi wyrywano wnętrzności... No, czyście teraz kontenci oboje, teraz, kiedy wam to powiedziałam? I na co to się zda doprowadzać mnie do takiego stanu, kiedy nikt tu nic zmienić nie może, gdy trzeba żeby on przeszedł między podrzutków a ja, bym powróciła na śmiecie, czekając aż mię kiedyś wymiotą!
Celina, także płacząca, uściskała ją, ucałowała dziecko, powracając do swoich projektów, tłomacząc szeroko, jak niezmiernie szczęśliwi byliby wszyscy troje w pięknej izdebce, którą widziała już pełną radości bez końca, jednem słowem, istnym rajem. Pudełeczka wykrawać i kleić nie było trudno. Skoro się Norina tego nauczy, to i ona, będąc zwinną, zarabiałaby zapewne ze trzy franki. Pięć franków na nich dwie, czyż te nie był dostatek, toć za to można było i dziecko wychować, dać raz pokój tym wszystkim paskudztwom i zapomnieć o nich? Norina słabła