Strona:PL Zola - Płodność.djvu/686

Ta strona została skorygowana.

W dorożce tak była przejęta, tak szczęśliwa myślą, że wreszcie spełnić się ma jej marzenie, że nie wiedziała jak mu ma dziękować. Miała łzy w oczach i na przemiany, to śmiała się, to płakała.
Jednakowoż niech pan nie uważa mnie za złą córkę, że okazuję taką radość z powodu możności wyprowadzenia się od rodziców... Ojciec pracuje zawsze w fabryce ile może, nie mając za to bynajmniej nagrody. Mama także robi co może w domu, jakkolwiek nie ma już tyle sił, by robić dużo. Odkąd Wiktor powrócił z wojska, ożenił się, ma także z kolei swoje dzieci a o ile mi się zdaje, mieć ich będzie więcej niż wyżywić zdoła, bo w pułku jak mi się widzi, rozpróżniaczył się porządnie. Najmądrzejsza jeszcze z nas, to ten leniuch Irma, młodsza odemnie, która może dlatego jest taka ładna i taka delikatna, że wiecznie choruje. Przypomina pan sobie, że mama zawsze bała się o to bardzo, żeby nie skończyła tak źle jak Noryna? No i widzi pan, stało się inaczej, jej jednej się powiodło, wyjdzie za mąż za urzędnika pocztowego, którego umiała rozkochać w sobie, nie pozwoliwszy mu nawet ucałować koniuszczków swych włosów... Tak, że ja jedna tylko pozostałabym w domu z Alfredem. Och ten znów, to istny bandyta. Mówię co myślę. Niedawno temu pokradł tam coś i nie mało mieliśmy kłopotu,