Strona:PL Zola - Płodność.djvu/693

Ta strona została skorygowana.

szcze konać musi powolnie, nie mogąc umrzeć.
I Mateuszowi aż ścisnęło się serce na widok tej trwogi zgrzybiałej, tej wylękłej, dygocącej uległości kobiety, której nieznośne usposobienie przypominał sobie dobrze; pamiętał ją jako zapalczywą, oschłą i twardą w wieczystych zajadłych kłótniach, dawniej z siostrą, później z mężem. Długo teroryzowała ona tego ostatniego, naginała go do każdego swego kaprysu. Teraz to na odwrót ona drżała przed najlżejszym objawem jego niezadowolenia. Kobieta w niej, istota woli, pracy, życia zanikła wraz z ustaniem funkcyi małżeńskich i macierzyńskich. Od chwili utraty płci pozostał z niej tylko ot ten łachman nędzny. I powiedzieć, że operacya tej kobiety w rocznikach klinicznych uchodziła jeszcze za udałą, za jeden z cudów Gaude’a, który chełpił się tą robotnicą, zamężną, uczciwą, ocaloną od niehybnej śmierci, którą powrócił bez porównania zdrowszą i silniejszą mężowi i dzieciom. Jakąż słuszność miał Boutan, kiedy twierdził, że należy poczekać, aby osądzić istotne rezultaty tych świetnych operacyj zwycięzkich!
Cecylia uścisnęła z uczuciem żywego przywiązania troje dzieci, które wzrastały mimo wszystko pośród tego zburzonego domowego ogniska. Łzami zaszły jej oczy, uciekła, zabierając z sobą Mateusza, skoro tylko pani Józefowa zwróciła