Po południu w zakładzie, Mateusz śpieszył się z wykonaniem roboty, bo chciał wyjść wcześnie, by módz stosownie do polecenia Maryanny, przed obiadem w restauracyi wstąpić do właściciela pawilonu. Prawie że się nie spotkał z Beauchêne’m i był z tego zadowolony, bo czuł się zakłopotany mimowolnem podpatrzeniem jego całusów z Noriną. Zdawało mu się, że Beauchêne będzie się tego wstydził przed nim, jednakże z paru słów jakie z sobą zamienili, Mateusz nie zauważył w nim żadnej zmiany. Beauchêne tak jak zwykle był czynny w zakładzie, cały oddany pilnowaniu swoich interesów, popędzając ich powodzenie wysiłkiem swojej inteligencyi i niezwykłego handlowego sprytu. Poranne zmęczenie znikło, mówił i śmiał się głośno, jak człowiek miłujący się w pracy i uznający życie za najwyższe dobro.
O godzinie w pół do szóstej, to jest pół godziny wcześniej niż zwykle, Mateusz wyszedł z
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/70
Ta strona została skorygowana.
III.