Strona:PL Zola - Płodność.djvu/706

Ta strona została skorygowana.

ręką kuzyna, matka zaś bijąca czołem przed synem, musiała uszanować jego wolę. Okazywała ona wiarę bez granic w niezwykłą wszechstronność jego inteligencji. W szkołach istotnie ukończył dość dobrze nauki, choć był to umysł cokolwiek ciężki, niezbyt szybko pojmujący, ale pilny, mimo ciągłych przerw w naukach, spowodowanych chorobami przebywanemi w dzieciństwie. Ponieważ mówił mało, uważała go za geniusz skupiony w sobie, utajony, którego czyny wywołają z czasem dopiero podziw. Jeszcze nie miał lat piętnastu, kiedy mawiała już przejęta dlań zachwytem: „O! co to za mózg!“
I Błażej akceptowany został przez nią tylko w charakterze potrzebnego zastępcy, pokornego sługi, ręki, co wykonywa rozporządzenia właściciela wszechwiedzącego, rządzącego wszystkiem. Był teraz tak silnym, tak pięknym, rozpoczął dzieło wydźwignienia firmy zachwianej powolną, abdykacją ojca, kroczył pewną drogą do olbrzymiego majątku, do tego stanowczego tryumfu jedynaka, o jakim zawsze marzyła dla niego, jaki przysposabiała dlań z taką dumą, z takim egoizmem od lat tylu! Wtem padł grom z nieba. Błażej z początku wahał się z przeniesieniem do pawiloniku, pojmując doskonale do jakiej roli posłusznego narzędzia zamierzają go ograniczyć. Potem, po połogu żony, wobec tego pierwszego dziecka, dziewczynki, co się urodziła, zdecydował się na-