Strona:PL Zola - Płodność.djvu/714

Ta strona została skorygowana.

— Państwo pośpieszyliście jak ja, rzecz naturalna!... Wyobraźcie sobie, że wypadkiem tylko dowiedziałam się o tem nieszczęściu, zaledwie przed godziną i patrzcie państwo, jak to się źle złożyło dla mnie; córki były już ubrane, ja sama ubierałam się także, bo miałam je zawieźć na mszę, na której odbędzie się ślub jednej z kuzynek naszego przyjaciela, pana Santerre’a, wychodzącej za mąż za dyplomatę. Dodać trzeba, że całe popołudnie mam zajęte. Więc, chociaż msza zapowiedziana była na kwadrans na dwunastą, bez wahania, coprędzej kazałam się wieźć tutaj, zanim pojedziem do kościoła i oczywiście poszłam na górę sama, córki czekają na mnie w powozie. Spóźnimy się cokolwiek na ten ślub... Zobaczycie państwo tych nieszczęśliwych rodziców pośród opustoszałego teraz domu, u zwłok, które tam ułożyli bardzo ładnie, na łóżku. Serce pęka patrząc na nich...
Mateusz przypatrywał się jej, stwierdzając z podziwem, że przestała się już starzeć zupełnie, zasuszona, zda się, przy szalonym płomieniu swego życia. Wiedział już o rozstroju ostatecznym małżeństwa będąc w ciągłych stosunkach z Séguinem z racyi interesów. Mąż teraz już całkiem otwarcie mieszkał u Nory, dawnej nauczycielki, która wolała, żeby jej kupił i urządził mały pałacyk, skoro spokojne życie we czworo przy Aveoue d’Autin stało się już nadal niemożliwem. U metresy nawet naznaczył mu był