Strona:PL Zola - Płodność.djvu/74

Ta strona została skorygowana.

burżuazów, pomimo stylizowanych mebli, fajansów, cyn, a przedewszystkiem opraw książkowych, z których niesłychanie był dumny. Żonę urabiał na swoją modłę, narzucił jej przesadnie krańcowe opinje a znalazłszy ją skłonną ku wszelkim spaczeniom, nie wahał się kalać ją towarzystwem osób ekscentrycznej kategoryi, znajdując, że takie śmiałe zrywanie z przesądami, nadaje im obojgu cechę oryginalnej wytworności. Walentyna, z nieśmiałej dewotki przemieniała się stopniowo w istotę, gotową się dopuścić wszelkiego szaleństwa; chodziła jeszcze do spowiedzi, ecz nie unikała grzechów, oswajała się z myślą wiarołomstwa. Mąż sam ją ku temu popychał, będąc dość niedorzecznym, by z niej często szydzić a nawet często brutalizować, za co miała do niego żal i zatracała dawne przywiązanie, marząc coraz częściej o rozkoszy kochania, pieszczenia się inaczej, z większą tkliwością i słodyczą.
Mateusz wszedłszy na dziedziniec i rzuciwszy wzrokiem po renesansowej fasadzie pałacu o wysokich oknach, o bogatych rzeźbieniach, uśmiechnął się z lekka, rozweselony myślą:
— Małżeństwo tutaj mieszkające nie wyczekuje na trzysta franków z trzydziestoma susami w kieszeni!
Przedsionek był wspaniały, cały z bronzu i marmuru. Na prawo znajdowały się dwa wielkie salony do paradnych przyjęć i jadalnia, na lewo sala bilardowa, fajczarnia i ogród zimowy. Na