Strona:PL Zola - Płodność.djvu/749

Ta strona została skorygowana.
I.

Życie powoli rozpoczynało się napowrót w fabryce, pośród ciężkiej żałoby.
Dotknięty straszliwym ciosem, co go przywalił, Beauchéue nie wychodził już teraz; w pierwszych tygodniach nie opuszczał wcale domu, zgnębiony, nie pragnąc już nic dla siebie. Zdawało się, że się poprawił zupełnie, nie kłamał teraz, nie szukał pozorów do ciągłych podróży w rzekomych interesach, których celem było zaspakajanie po za domem nagłych pożądań kobiet, których potrzeba u niego zaostrzała się z wiekiem. I zabrał się napowrót do pracy, zajął się fabryką, schodził znowu co rano do warsztatów, w czem pomagał mu Błażej, oddany mu szczerze, czynny pomocnik, na którego z dniem każdym zdawał coraz więcej, zbyt dla niego samego ciężkich zajęć.
Co jednak najwięcej zwracało uwagę najzaży lszych znajomych, to zbliżenie się do siebie małżeństwa. Konstancya stała się uprzedzającą względem męża, Beauchéne nie opuszczał żony, oboje żyli z sobą zgodnie, na ubocza, w wielkim