Strona:PL Zola - Płodność.djvu/75

Ta strona została skorygowana.

pierwszem piętrze, wprost szerokich schodów, był gabinet pana domu, mający pięć metrów wysokości, dwanaście długości a osiem szerokości, co zajmowało cały środek pałacu, rozdzielając apartamenta męża od apartamentów żony i dzieci. Na drugiem piętrze stały niezajęte pokoje a przeznaczone dla syna i córki gdy dorosną.
Jeden ze służących, znając już Mateusza, zaprowadził go na górę do gabinetu pana, prosząc, by chwilę poczekał, bo pan kończy się przebierać. Mateusz, przypuszczając że jest sam, zaczął się ciekawie rozglądać do koła, podziwiając dekoracyjną piękność komnaty. Starożytne witraże lśniły się bogactwem barw a genueńskie aksamity, jedwabne materye haftowane złotem i srebrem zakrywały ściany, wzdłuż których stały nizkie szafy z książkami zbytkownie oprawnemi. Stoły i konsole pociągały oczy kosztownymi drobiazgami ze złota, ze szkła, z bronzu, z marmuru, a pomiędzy niemi był także ów słynny zbiór modnej rzeźbionej cyny. Wschodnie dywany rzucone wszędzie w obfitości, nizkie kanapki, krzesła zachęcające do wypoczynku, zakątki pozostawione pomiędzy wyższemi meblami i zielonemi ścianami z krzewów, wszystko tu tchnęło zbytkiem i zachęcało ku długim pogawędkom we dwoje.
— Witam cię panie Froment! — odezwał się nagle głos od stołu z modernemi cynami.
Młody człowiek, mogący mieć lat około trzy-