Strona:PL Zola - Płodność.djvu/750

Ta strona została skorygowana.

pałacu, teraz sczczelnie zamkniętym i zda się wybitym kirem, do którego mieli wstęp zaledwie tylko krewni.
Konstancya nazajutrz po okropnym ciosie, który pozostawił ją okaleczałą i okrwawioną, doznawała strasznego wrażenia chorego, któremu odciętoby jakiś członek. Czuła, że nie jest już całkowitą, kompletną, wstydem przejmował ją ten jej brak, to umniejszenie i okaleczałość.
I do tego żalu, gdzie szlochała w niej tkliwość matki, przymięszał się także bunt rozpaczny dumy wrodzonej, tak się czuła zmalałą na znaczeniu, odkąd nie była już matką, odkąd nie miała u swego boku tego następcy tronu, coby ujął ster rządów państwa. I pomyśleć, że to ona sama obstawała uparcie przy tem, by ten syn jej był jedynym, po to, aby sam tylko dziedziczył cały majątek, aby był wszechpotężnym królem dnia jutrzejszego! Nikczemna śmierć go jej skradła i zdawało się jej, że dom jest teraz mniej już jej własnością, że fabryka z rąk jej się wysuwa, teraz zwłaszcza odkąd ten Błażej u niej był zainstalowany z żoną swoją, dzieckiem, z całą tą płodnością rozmnażającą się Fromentów zaborczych.
Nie mogła sobie przebaczyć, że ich tu przyjęła, że im dała tu mieszkanie, jedyna jeszcze paliła ją namiętność bronienia się, wskrzeszenia syna, posiadania jeszcze innego syna, aby od-