Strona:PL Zola - Płodność.djvu/755

Ta strona została skorygowana.

cym. Nigdy nie widział u niej tego gestu namiętności zapominającej o wszystkiem, wydającej na łup tajnie swej duszy.
— Ale powtarzam ci, kuzynie, że nikt niema potrzeby obawiać się czegokolwiek odemnie, ani mój mąż, ani ta dziewczyna, ani dziecko. Zrozumże! tylko dręczy mnie to, przykro mi, że nic nie wiem, tak! zdaje mi się, że będę spokojniejszą, skoro się dowiem wszystkiego. Jeśli cię rozpytuję teraz, to wyłącznie dla własnego spokoju... Ach! gdybym ci mogła powiedzieć! Gdybym mogła powiedzieć!
Poczynał odgadywać wiele rzeczy, nie potrzebowała mówić mu wszystkiego. Już samo pogodzenie się małżeństwa było dlań charakterystycznem objaśnieniem; domyślił się po śmierci Maurycego, jak gorąco pragnęli znaleźć dlań zastępcę, jak dokładali starań, aby raz jeszcze mieć syna. A rok już minął i syn ten nie przychodził; mógł śledzić przykrość ich zawodu, ten smutek wciąż wzrastający, żal, gniew już wreszcie, gorycz i kłótnie, wszystko, w co ich pogrążała niemoc.
A w tej chwili znów był świadkiem napadu szczególniejszej zazdrości u zestarzałej małżonki, zazdrości o to dziecko, którego mąż nie mógł jej dać teraz a które miał wtedy z ową dziewczyną. Kobieta nie wchodziła tu już wcale w rachunek, wiedziała, że ta dziewczyna jest piękną jeszcze, świeżą, że jej ciało o tyle jest rosko-