Strona:PL Zola - Płodność.djvu/758

Ta strona została skorygowana.

W ciągu następnych miesięcy Mateusz kilkakrotnie znajdował się sam na sam z Konstancyą, nigdy jednak nie powróciła już do tego tematu. Napowrót udawała, że nie wie o niczem, zdało się, że chce o tem zapomnieć wysiłkiem energii. Mimo to czuł on, że dotąd ciągle myśl ta jej nie odstępuje i nietrudno było bynajmniej odgadnąć, że stosunki domowe coraz więcej się psują w miarę jak małżonkowie tracili nadzieję dziecka, tę nadzieję, co jedynie zbliżyła ich do siebie.
Jeżeli zachowali wobec świata jeszcze pozór dobrych stosunków, fakta świadczyły o powolnem rozprzęganiu się tej harmonii, o nowem zrywaniu się nawiązanego węzła, pogarszającem się z tygodnia na tydzień. Beauchêne powrócił zupełnie nieomal do dawniejszego swego życia po za domem, znużony, rozdrażniony pańszczyzną małżeńską tak mało dającą przyjemności, tem więcej przykrą, że pozostawała najzupełniej bezskuteczną. Konstancya walczyła jeszcze bez względu na wszystko, przytrzymywała go z cierpkim uporem bojownicy, który się zdradzał w spojrzeniu, jakiem go obejmowała, spojrzeniu wyrażającem, że go uważa za swą własność, że zdecydowaną jest nie odrzucić go aż wyczerpanym zupełnie i umarłym. Czy to podobieństwo? Mieliżby rzeczywiście dojść do takiej impotencyi jak państwo Angelin? miałoż spełnić się wszystko, co przeczuwała, czego się obawiała, miałże jej