Strona:PL Zola - Płodność.djvu/759

Ta strona została skorygowana.

dom popaść w taką pustkę okropną, beznadziejną, na jaką patrzy w domu swej przyjaciółki?
Ta myśl niemożności dręczyła ją, przejmowała wstydem jak kalectwo, jak zniedołężnienie jakieś. Nie przyznawała winy sobie. Mąż — to być może, boć on rozpraszał się na wszystkie strony, zużywał. I przyszła chwila szalonego wybuchu, wszczęła się kłótnia sypialni, w której oskarżali się wzajemnie o bezpłodność, doprowadzającą ich do rozpaczy; gniew, który budziły w nich bezpożyteczne, uściski, zerwał wreszcie tamy. Beauchêne oświadczył, że taką własność można odzyskać przy umiejętnem leczeniu, Ale kogo tu się poradzić. Kiedy wspomniał doktora Boutan, Konstancya zaprotestowała z razu, gdyż lękała się go, obawiała się, by nie tryumfował, by niechciał jej wykazywać słuszności swych teoryi, którym ona przeczyła tak długo. Potem wreszcie przystała przez pruderyę wiecznie u niej czujną, nie mogąc się zdecydować jeszcze na poddanie się zbadaniu nieznajomego jakiego akuszera.
Tego ranka kiedy przyzwanym został Boutan, zastał oboje małżonków w żółtym saloniku, znanym mu tak dobrze z dawniejszych częstych wizyt, za czasów chorobliwego dzieciństwa Maurycego. Natychmiast, drzwi zamknąwszy starannie, Beauchêne chciał rzecz zagaić żartobliwie, chcąc w ten sposób uniknąć kłopotliwości pierwszych wyjaśnień. Przyprowadził Boutana przed żonę,