Strona:PL Zola - Płodność.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

dziestu, wyszedł z poza parawanu i z wyciągniętą dłonią zbliżył się na powitanie.
— Zdaje mi się, że mam przyjemność widzieć przed sobą pana Karola Santezze? — rzekł Mateusz nieco się zawahawszy.
Przypominał sobie teraz, że już spotkał się z nim w tym samym gabinecie pana Séguin. Karol Santezze, słynny powieściopisarz, był młodym mistrzem, ubóstwianym w salonach; miał czoło foremne, ciemne, pieszczotliwe oczy, usta za szerokie, za czerwone, lecz kryjące się za bujnym zarostem, przystrzyżonym po asyryjsku i starannie podfryzowanym. Sławę jego stworzyły i podtrzymywały kobiety. W ich towarzystwie najchętniej przestawał pod pozorem studyi, zręcznie zważając, by umiejętnie je wyzyskać dla jaknajwiększej uciechy cielesnej i zapewnienia sobie materyalnego powodzenia. Mówiono, że był z każdą z nich pokorny, czule wzdychający, dopóki mu nie uległa, a umiał się każdej pozbyć, gdy osądził, że nadal może się bez niej obejść. Z zasady i przez wyrachowanie nie myślał się żenić, przekładając wygrzewać się w cudzych gniazdach, a dla pochlebiania modnemu zepsuciu, obrał sobie w literaturze specyalność poetyzowania niewierności małżeńskiej i opisywania miłosnych szałów bezpłodnej rozkoszy, nie poniżającej się pospolitością potomstwa.
Początkowo oceniał swoje powieści tak jak na to zasługiwały, to jest uważał je za łatwy i przy-