Strona:PL Zola - Płodność.djvu/765

Ta strona została skorygowana.

litości, czy chciałabyś zgnębić nas oboje do reszty? Jeżeli popełniałem błędy, wierzaj mi, że dziś ich żałuję gorzko... Ale nie należało ci przecież mnie oskarżać tak ciężko, nie trzeba całej winy za nasze nieszczęście składać na moje barki. Zarzucasz mi, żem gonił za kobietami, czyliż nie twoja w tem wina, żem się za niemi musiał uganiać?.. Jest w tem z pewnością poniekąd własna twoja wina.
— Jakto, moja wina!
— Oczywiście.. Sama to przyznajesz, żeś przymykała oczy, żeś tolerowała moje błędy. Czyliż nie mogłaś mnie przytrzymać? Kto ci powiedział, że twoje perswazye, jakaś większa serdeczność z twojej strony, nie byłyby wpłynęły na moją poprawę?. Widzisz, mężczyzna, który w domu nie znajduje miłej, wylanej dla niego kobiety, jaka mu jest potrzebną do życia, zwłaszcza mężczyzna, skłonny do pieszczot, jak ja, często jest do wytłómaczenia skoro idzie na bezdroża... To twoja wina.
— Moja wina! alboż kiedykolwiek usuwałam się od spełnienia obowiązków małżeńskich?
— Och! bywa sposób oddawania się równoznaczny z odmową. O tem rozprawiać się nie da, ale to się czuje... Wreszcie, skoro mnie znaglasz do brutalności, powiem, że źle się wybrała żona, co wyrzuca swemu mężowi kochanki, bo to dowodzi, że nie umiała czynić tego, co jej należało czynić, aby utrzymać przy sobie męża