Strona:PL Zola - Płodność.djvu/769

Ta strona została skorygowana.

jącym; przyszło jej na myśl, że wtedy może, byłaby mogła mieć drugie dziecko i może zabiła je; teraz otrzymywała za to zasłużoną karę ona, osamotniona na świecie, z sercem rozdartem, z niezaspokojoną, krwawiącą potrzebą macierzyństwa, co w koło niej tworzyła pustkę! Zbyt dumna, by zniżyć się do wyznania, poczęła w końcu drżeć i bąkać:
— Przyprowadzasz mnie do szaleństwa... Widzisz, doktorze, że nasz dom jest teraz piekłem... Wybacz mi pan, ale już dłużej nie mogę, nie mogę!
I wyszła, trzasnąwszy drzwiami; posłyszano jak zamykała się w swym pokoju na dwa spusty.
Po chwili obustronnego milczenia Beauchêne, który począł przechadzać się wzdłuż i w szerz pokoju, zbliżył się do Boutana i powiedział mu, wzruszając ramionami:
— One wszystkie jednakie, to nie mogło skończyć się inaczej... Popełniłem niedorzecznożć, żem tu pozostał, powinienem był nie być obecnym przy konsultacyi... Wreszcie pan zechcesz tu powrócić, kochany doktorze. Zobaczysz się z nią samą, to będzie daleko lepiej.
Potem ze swoją miną człowieka zadowolonego z życia, które mu już powróciła znowu, dodał:
— Przekonana jest, że moją winą ta niemożność i przywołuje cię po to tylko, abyś jej przyznał racyę. Ja tam nie jestem złośliwy, pro-