zostać niewyjaśnionym, miała do reszty zatruć jej dotychczasowe udręczenie.
Od lat dwóch blisko walczyła tak już Konstancya, kiedy jeszcze jedna zabłysła jej nadzieja, pomysł ostatniego usiłowania. Serafina, która teraz zbliżyła się do rodziny, coraz częściej chorująca, tak złamana i zestarzała, że z przyjemnością już przesiadywała u ogniska innych, szukając u nich ciepła, lękała się bowiem samotności we własnym domu, poczęła jej czynić różne zwierzenia. Słuchając jej opowiadań, pełnych okropnej goryczy, o operacyach Gaude’a, znakomitego chirurga, Konstancya powiedziała sobie, że człowiek, umiejący sprawiać takie cuda w celu przeszkodzenia rodzeniu się dzieci, niezawodnie posiadał także w czarodziejskich swych dłoniach umiejętność wywołania ich przyjścia na świat. Wciąż tkwiły jej w głowie słowa Boutana o zatamowaniu kanałów, będącem przyczyną jej cierpienia; słowa te zbudziły w niej pojęcie jakichś dróg zamkniętych, jakichś przeszkód, dających się usunąć. Wszakże na takie rzeczy jest chirurgia, dla czegóż nie miałaby się zwrócić do 6aude’a?
Nie chciała nawet poprzednio radzić się znów domowego doktora, uplanowała sobie, że pójdzie odrazu wprost do Gaude’a, aby jej nie odradzano, nie przedstawiano bezpożyteczności tej wizyty. Tylko kiedy poprosiła Serafiny, aby jej towarzyszyła do straszliwego operatora, ta odmó-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/776
Ta strona została skorygowana.