Strona:PL Zola - Płodność.djvu/777

Ta strona została skorygowana.

wiła jej wzburzona, wściekła, oświadczając, że nie mogłaby się z nim zobaczyć, bo zdjęłaby ją chyba ochota wydarcia bodaj kawałka wstrętnego męzkiego ciała temu niszczycielowi kobiety, temu zabójcy żądz. Konstancja pozornie zaniechała swego projektu, w duszy jednak postanowiła sobie poczekać na chwilę odwagi, aby samej potajemnie udać się do wielkiego operatora.
Pewnego dnia, kiedy Serafina powracała właśnie od Beauchênów, spotkała Mateusza i zabrała go do siebie, tak bardzo przejęła go litością. Powiadała mu po wielekroć, że zdawna już czuje potrzebę obrania go sobie za powiernika, że sprawi jej to ulgę, jeśli będzie mogła wyspowiadać się przed nim z nieszczęść życia, o których nie mogła mówić z nikim. On, dawny kochanek, przyjaciel od lat dwudziestu, wysłuchać jej zechce przecież.
— Ach, mój przyjacielu, ja już nie żyję teraz, wybacz, że tu wszystko zastajesz w takiem opuszczeniu — rzekła mu, wprowadzając go do swego parterowego mieszkania przy ulicy Mariguan, niegdyś utrzymywanego z takim zbytkiem i strzeżonego tak starannie.
Uderzył go bardzo stan jego obecny.
Bez wątpienia nie przyjmowała tu już teraz tajemniczych wizyt, dla których apartament był urządzonym. Pokoje szczelnie przysłonięte, o grubych dywanach i ciężkich obiciach, zasypane były kurzem i przesiąkło chłodem, zamarłe. Głównie