zorować operacyę, jakiej rzekomo należało mi się poddać. Zresztą pan pewnie nie uwierzyłeś temu wówczas, zbyt było to jasne... Ach! wyznaję! uległam temu szałowi, chciałam być panią żądz moich, chciałam szukać roskoszy i brać ją ilekroć zapragnę — a uwolnić się od bezustannego niepokoju, od tej głupiej obawy dziecka, która była mi przeszkodą. I poddałam się operacyi, aby być różną od reszty kobiet, wyswobodzoną od praw przyrodzonych, wyższą ciałem nieziemskiem, stojącą po za prawami. I trapił mnie tylko głód poznania jak daleko dojść może roskosz ludzka w bezkarnym uścisku.. Wyznaję, wyznaję! Dziś w proch obrócona, zdruzgotana, wiem, że jutro rozpoczęłabym na nowo, gdyby można było cofnąć to co się stało, wiem, że nie oparłabym się potrzebie szukania nieskończoności roskoszy.
Pod wpływem okrzyku, który się jej wydarł z duszy, podniosła się nawpół, przejęta dzikim jakimś zapałem. I ciągnęła dalej. Miała zuchwalstwo opowiadania o swym tryumfie w pierwszych czasach po operacyi, kiedy z początku czuła wzrastającą w sobie żądzę, pod wpływem ran jątrzącego żelaza. Była to istotnie podniecająca chłosta ciała, kurcz roskoszy wzmożony w dziesięćkroć; drzwi rozwarte zostały na oścież dla wszystkich kochanków. Później rozpoczął się powolny upadek, przedwczesna zgrzybiałość, której objawy przychodziły jeden po drugim.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/780
Ta strona została skorygowana.