na stała się najczynniejszą popleczniczką małżeństwa panny.
Ambroży zresztą podbił w zupełności Andreę, w tym powszechnym swoim podboju. Od roku już spotykała się z nim u dziadka du Hordel, zanim temuż przyszła myśl pożenienia ich. Było to duże dziecko, niesłychanie łagodne, istny jasnowłosy baranek, jak ją nazywała matka. Ten piękny młodzian uśmiechnięty, tak serdeczny dla niej stał się odtąd całą jej myślą, nadzieją, w której lubiła szukać ucieczki, kiedy zbyt już dokuczyła jej samotność i opuszczenie. Brat nie bił jej coprawda już teraz, ale odczuwała za to doskonale całą przykrość, wciąż wzrastającą rozbitego rodzinnego ogniska, odczuwała, jaką zgubą grozi jej wszystko to, co wśród jej otoczenia było haniebnego i podejrzanego, chociaż nie miała dokładnej o tem świadomości. To też skoro dziadek, marząc o wybawieniu jej, począł ją badać ostrożnie w kwestyi małżeństwa, dopytywać o Ambrożego, rzuciła mu się na szyję ze łzami wdzięczności i wyznaniem.
Walentyna zrazu okazała pewne ździwienie: syn Fromentów? wszakże oni zabrali im już Chantebled, czyż chcieli jeszcze zabrać im jedną z córek? Potem wszakże, po namyśle nie znalazła żadnego racyonalnego zarzutu wobec ruiny majątkowej, grożącej domowi.
Nie kochała nigdy Andrei, której zarzucała zawsze, że odziedziczyła po swej mamce La Ca-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/804
Ta strona została skorygowana.