baczyła znów to dziecko w Rougemont, przypominała sobie nawet, że przyjaciółka jej, infirmerka przyjechała umieścić je u matki Loiseau. Tylko nie obchodziło ją ono później już, sądziła, że umarło, jak umiera tyle innych. A kiedy posłyszała, że wspomniał wioskę Saint Pierre, stelmacha Montoir, tego Aleksandra-Honoryusza, dziś piętnastoletniego, który tam miał być uczniem, zdała się mocno zdziwioną.
— O! panie, pan się mylisz. Znam doskonale Montoira w Saint-Pierre. Rzeczywiście jest tam u niego dziecko z domu podrzutków, w tym samym wieku jak pan powiadasz. Ale to dziecko wychowane u matki Cauchois; jest to wysoki, rudy chłopak, na imię mu Ryszard a przyniesiono go do nas na kilka dni przed tamtem dzieckiem. Wiedziałam nawet kto była jego matka a nawet patrz pani i pan ją znałeś: to ta angielka, ta Amy, co to była u pani Bourdieu wówczas, stała jej klientka, która tam przybywała trzykrotnie podobno, jak mi opowiadano... Ten rudzielec z pewnością nie jest dzieckiem pańskiej Moryny, bo pamiętam dobrze, że Aleksander Honoryusz był brunetem.
— W takim razie — odrzekł Mateusz — widocznie u kołodzieja jest dwóch uczniów. Moje informacye są dokładne, mam je bowiem z oficyalnego źródła.
La Couteau, stropiona, gestem wyraziła nie-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/814
Ta strona została skorygowana.