wiek nawet pod wpływem energicznej, czynnej miłości w tem wątłem ciele dziecięcem.
Ta ostatnia nagle krzyknęła z prawdziwym przestrachem.
— Ależ on się skaleczył, nieszczęśliwy!
I wyrwała nożyczki z rąk malca, który z kroplą krwi na końca paluszka śmiał się serdecznie.
— Ach, mój Boże! — szepnęła Noryna blednąc — myślałam, że sobie przebił rękę.
Przez chwilę Mateusz zadawał sobie pytanie, czy koniecznie potrzebnem jest spełnić aż do końca powierzoną mu niemiłą misyę. Potem uznał, że dobrze może będzie uprzedzić młodą kobietę, która tak była spokojną pośród życia pracy, jakie w końcu zdołała sobie urządzić. I przystąpił ostrożnie do przedmiotu, po trochu tylko odkrywając przed nią prawdę. Doszedł jednakowoż do tego, że przypomniawszy jej urodzenie Aleksandra-Honoryusza, musiał już powiedzieć jej, że dziecko to żyje.
Popatrzała na niego, wzburzona.
— Żyje, żyje!... Dlaczego mi pan to mówisz? Tak byłam spokojna nic o nim nie wiedząc!
— Bez wątpienia, ale lepiej jest abyś się dowiedziała. Zapewniono mnie nawet, że chłopiec prawdopodobnie jest w Paryżu i zadawałem sobie pytanie, czy nie odszukał czasem matki, czy nie był tu może.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/826
Ta strona została skorygowana.