naprzód Ambroży i Andrea, narzeczeni, na których cześć urządzano to solenne powitanie, siedzący naprzeciw siebie. Następnie, również na przeciw siebie, umieścili się dostojni władcy kraju, Mateusz i Maryanna, trzymająca na kolanach małego Mikołaja, ostatniego w rzędzie książąt, który wierzgał i ryczał jak młody osioł, z wielkiej radości, na ochotę. Nakoniec dwa ostatnie miejsca zajmowali wnuczka i wnuczek dostojnych władców, panna Berta i pan Krysztof, niezdolni jeszcze do dłuższej przechadzki pieszo.
I powóz tak wlókł się pompatycznie, mimo, że w obawie deszczu pozasłaniano już do połowy firanki z grubego białego płótna, co sprawiało, że zdaleka ekwipaż czynił wrażenie jakiegoś wózka młynarskiego.
Dalej jeszcze, w rodzaju ariergardy szła pieszo grupa, złożona z Błażeja, Dyonizego, pani Desvigne i jej dwóch córek, Karoliny i Marty. Odmówili oni absolutnie wzięcia powozu, uważając, że nadzwyczaj przyjemną przechadzką będzie dla nich przejście dwu kilometrów, dzielących Chatebled od Janville. Gdyby ich deszcz miał spotkać, schronią się przecież gdzieśkolwiek. Zresztą Róża oświadczyła, że tak będzie doskonale, trzeba przecież świty pieszej do dokompletowania całości orszaku: tych pięcioro stanowić miało tłum, niezmierne zbiegowisko ludu, postępującego za orszakiem monarchów i wydającego na cześć ich okrzyki. Lub może była to gwardya po-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/854
Ta strona została skorygowana.