Strona:PL Zola - Płodność.djvu/855

Ta strona została skorygowana.

trzebna, najdostojniejsi, ludzie zbrojni, co czuwali nad bezpieczeństwem monarchów na tyłach, aby w danym razie odeprzeć napaść jakiego sąsiedniego wiarołomnego wasala.
Nieszczęściem jednak ponieważ poczciwa pani Desvigne nie mogła iść zbyt prędko, ariergarda niezadługo pozostała dość daleko w tyle, tak dalece, że wkrótce tworzyła już tylko zdala szczupłą grupę.
— O! patrzno Fryderyku! Jaki orszak nieskończenie długi! Co my zajmujem miejsca! Jak to się ciągnie, ciągnie daleko, cała wieś nam nie wystarcza.
A ponieważ trzy damy honorowe, oraz paź pozwalali sobie hałasować:
— Słuchajcie no wy — zawołała — moglibyście mieć więcej poważania... Policzcie nasz orszak! Jest nas sześcioro w awangardzie, nieprawdaż? W breku jest ich dziewięć osób, to już piętnaście! Dodajcie jeszcze pięcioro z ariergardy, razem dwadzieścia... Niełatwo znaleźć podobną rodzinę! Króliki, które się przypatrują naszemu pochodowi oniemiały z podziwu i upokorzenia.
Zaśmiano się i podjęto napowrót pieśń żałosną Kopciuszka, prowadzonego do zamku Królewicza.
Na moście rzuconym przez Yeuse’ę pochwyciły ich pierwszo krople deszczu, wielkie ulewne krople. Sinawa chmura, którą gnał wicher straszliwy, pędziła po nieboskłonie, napełniając go szumem burzy. I natychmiast niemal krople te