Strona:PL Zola - Płodność.djvu/860

Ta strona została skorygowana.

umilkła. Jadła wszakże z wielkim apetytem. Ale pod ciężkiemi splotami włosów, przemokłych jeszcze, twarz jej nie miała już jak poprzednio rumieńca, była woskowo bladą. A kiedy chciała wejść sama na drabinę, aby wskazać jakiś motyw ornamentacji, zachwiała się i przez chwilę bliską była omdlenia. Czemprędzej posadzono ją na fotelu, wszyscy się wylękli. Przez kilka minut była bezprzytomną. Potem, kiedy już przyszła do siebie, rodzaj ściśnienia serca na chwilę jeszcze zatamował jej oddech, milczała, jakby nie pojmując co to się stało.
Mateusz i Maryanna wzburzeni, zarzucali ją pytaniami, chcieli się czegoś dowiedzieć. Nie zawodnie musiała się zaziębić, otóż to piękny skutek waryackiej tej jazdy. Młoda dziewczyna jednak przychodziła do siebie, uśmiechała się znowu i wytłomaczyła, że nic ją nie boli, że przez chwilę tylko poczuła jakby ciężki kamień na piersiach, ale to już przeszło i teraz lepiej może oddychać. W samej rzeczy niezadługo wstała, dalej mówiła o swych pomysłach do przyozdobienia sali, tak że w końcu uspokojono się i popołudnie przeszło wesoło na układaniu planów i robieniu najpiękniejszych w świecie projektów. Przy obiedzie niewiele jedzono, tak raczono się rano rakami. Potem o dziewiątej już, skoro Celestyna przyjechała po Andreę rozstano się. Ambroży powracał tegoż wieczora jeszcze do Paryża. Błażej i Dyonizy mieli od-