Strona:PL Zola - Płodność.djvu/873

Ta strona została skorygowana.

— Przemokniecie po drodze z pewnością.
— Ba! to już zapowiada się od samego rana, będziem mieć dość czasu jeszcze na dojście do fabryki.
Umówiono się, że Konstancja zabierze Karolinę do powozu, aby ją odwieść do domu i wysadzić u drzwi pawiloniku. Walentyna nie miała nic pilnego, powróci sobie więc spokojnie na Avenue d’Antin, o kilka kroków ztąd zaledwie skoro tylko się wypogodzi. Co do Maryanny i Mateusza, ulegli oni serdecznym błaganiom Andrei i zdecydowali się pozostać na obiedzie, spędzić cały już dzień z dziećmi, tak aby powrócić do Chantebled ostatnim dopiero pociągiem. Uroczystość byłaby tym sposobem kompletną; młode małżeństwo zachwycone tem było, tańczyło i klaskało w ręce z radości.
Ale odjazd reszty miał jeszcze jeden zabawny epizod, była nim pomyłka Konstancyi, która wydała się wszystkim ogromnie komiczną pod wpływem ogólnego rozweselenia, wywołanego obfitem śniadaniem. Zwwróciła się ona do Dyonizego i wpatrując się weń swemi blademi oczyma, poprosiła go spokojnie:
— Błażeju, mój drogi, bądź łaskaw podać mi moje boa, które musiałam zostawić w przedpokoju.
Wszyscy zaczęli się śmiać, ona zaś nie pojmowała z czego się śmieją. I z tąż samą też spo-